Na zdjęciu: dziki indyk

Dziś czwarty czwartek listopada, czyli Święto Dziękczynienia w USA. Na amerykańskie stoły wjeżdża ponad 50 milionow indykow. Niektórzy twierdzą, że skoro zalała nas moda na amerykański Halloween o zaomnielismy niestety o rodzimych Dziadach, to również wpadniemy w sidła amerykańskiego indyka zapominając np. o perlicy, bo amerykanizacja i globalizacja to procesy, którym Europa nie umie się oprzeć. Warto wtedy pamiętać, z jakiej okazji obchodzi się te święta. Obrzędy celtyckie Halloween mają wiele wspólnego z obrzędami słowiańskich Dziadów, a szczególnie z Dolnym Śląskiem, gdzie są ślady Celtów. Tradycje te praktykowano dłużej, niż zwyczaje chrześcijańskie, które są jednak bliższe świadomości wielu współczesnych. Fatycznie Halloween jest w Europie mocniej zakorzenione, niż się nam wydaje i można by rzec, ze przewędrowało niepotrzebnie zamorską trasę, by wrócić do punktu wyjścia. Tyle że w Polsce bardziej uzasadnione są jednak obchody prastarych zwyczajów rodzimych, czyli tych, które praktykowali przodkowie, z którymi Polacy często się identyfikują: Słowianie. Innym słowem bardziej wypada obchodzić Dziady, niż Halloween, ale chodzi tu o nazwę, bo praktyki są podobne. Tym samym obchodzenie Święta Dziękczynienia jest w Polsce takim samym kulturowym i kulinarnym importem, jak wraz z rozwojem osadnictwa cysterskiego były na Śląsku winorośla. Pytanie tylko, czy jest to tak samo nieuniknione?

Święto Dziękczynienia jest silnie związane z USA i Anglią, więc wróćmy do indyka. Czy słyszeliście o umowie TTIP? To umowa UE z USA, która sprowadzi do nas mnóstwo tamtejszej pseudożywności, włącznie z GMO (TTIP – Transatlantic Trade and Investment Partnership). Natomiast CETA jest to umowa z Kanadą (CETA – Comprehensive Economic and Trade Agreement). Oto stanowisko Indykpolu dokładnie sprzed roku: “TTIP wykończy polskiego indyka“. Nie tylko indyka, dodajemy. Głosujemy PRZECIWKO TTIP i CETA. Mimo, że niektórzy specjaliści twierdzą, że TTIP i CETA mają swoje zalety. Oczywiście, ale więcej jest wad i ryzyka. Niektóre bariery są potrzebne. Minęło już 75 lat od dnia, gdy Erich Fromm opublikował swoja książkę „Ucieczka od wolności” (1941), a ludzkość – za sprawą nieskrepowanych decyzji rządzących – nadal brnie w ślepe uliczki.

Swoistym absurdem jest fakt, ze media masowe prezentują tekst przeciwko umowom, których chwałę głosi film w ten tekst wkomponowany. Jaki jest zamysł dziennikarzy? Na pewno podstawowa, acz rzadko już realizowana reguła dziennikarska: zachowanie bezstronności. Zatem przeczytajcie TUTAJ stanowisko Indykpolu przeciwko umowie TTIP.

HISTORIA

Czy zastanawialiście się, dlaczego w języku angielskim Turcja i indyk są identycznie nazywane, a różnią się jedynie w pisowni wielkością pierwszej litery? Otóż prof. Mario Pei z Uniwersytetu w Kolumbii podaje dwie teorie etymologiczne. Jedna mówi, ze stało się tak w wyniku błędu. W nazewnictwie roślin i zwierząt zdarzały się one nie raz. Błędnie nazwano też słonecznik bulwiasty topinamburem – Francuzi „skleili” nazwę brazylijskiego (Ameryka Południowa) plemienia Tupinamba, którego wodza gościli w Paryżu, z rośliną ozdobna przywieziona z Kanady (Ameryka Północna). Te dwa fakty oddzielało około 100 lat, ale cóż to jest dla europocentrycznej kultury, dla której Ameryka była tylko Ameryką, jednorodnym i odrębnym „światem dzikich”, a nie kontynentem złożonym z wielu różnorodnych kultur.

Z indykiem, a w zasadzie z turkey, było podobnie w pierwszej teorii indyczego błędu. Ptak ten – dziki indyk – pochodzi z obu Ameryk. W XVI w. tureccy kupcy przywieźli z Afryki przez Konstantynopol do Europy nieznaną tu wcześniej perlicę (łac. Numida meleagris). W Afryce jest to endemit, gatunek rodzimy. W zasadzie więc to perlica w języku angielskim winna być określana jako Turkey i kiedyś tak właśnie było. Jej grecka nazwa brzmiała meleagris (gr. μελεαγρις), ale w związku z importem Turków zaczęto ją nazywać Turkey coq (kogut turecki). Jednak gdy Europejczycy ujrzeli w Ameryce lokalnego ptaka (indyka), uznali go za perlicę, czyli Meleagris. Nieco później Karol Linneusz (1707-1778), szwedzki przyrodnik, użył tej właśnie nazwy rodzajowej  na określenie owego amerykańskiego dzikiego indyka. Z czasem rozdzielono obie nazwy łacińskie, ale do indyka na dobre przylgnęła nazwa od-turecka funkcjonująca w języku angielskim. Perlicę zaczęto zaś nazywać guineafowl (ptak gwinejski) lub guineahen (kura gwinejska). Dlaczego powiązano ja z Gwineą? To już odrębna historia.

Indyk po polsku przypomina nam… Indie. I słusznie, bo polska nazwa wiąże się z tym krajem, ale tylko pośrednio, i również w wyniku bledu. Jak wiadomo, Krzysztof Kolumb dopłynął do Ameryki Środkowej sądząc, ze dopłynął do Indii. Ta konotacja przeszła na amerykańskiego ptaka, który dość szybko dotarł do Europy – o tym dalej. Indyjskie pochodzenie ujawniają też nazwy indyka w innych językach, np. francuskim (dinde), arabskim (diiq Hindi), baskijskim (indioiloa), rosyjskim (Indjuszka) i – o ironio – tureckim (Hindi). Tym zabawniejszym błędem są nazwy np. portugalska (peru) lub chorwacka (puran), łączące odkrycie i ptaka z Peru.

Druga teoria pochodzenia angielskiej nazwy indyka również wiąże się z Turkami. Indyk pojawił się w języku angielskim najpierw w Anglii. Został przywieziony przez kupców z Azji Mniejszej, gdzie z dużym powodzeniem introdukowano ten gatunek. Kupców tych zwano „kupcami tureckimi”, gdyż większa część tego regionu należała wówczas do imperium otomańskiego. Dlatego do indyka w Anglii przylgnęła nazwa od-turecka: najpierw Turkey Bird (ptak turecki), a potem w skrócie turkey.

Jest też trzecia opowieść, z którą najczęściej wiąże się pojawienie się indyka w Anglii. Sięga ona również XVI wieku. William Strickland (ok.1530-1598) był angielskim ziemianinem i politykiem, synem dżentelmena z Yorkshire. Na okręt wziął go wenecki podróżnik, odkrywca i kartograf, Sebastian Caboto, finansowany przez hiszpańskiego imperatora Karola V (brat Ferdynanda I Habsburga od 1526 r. rządzącego Śląskiem). Na swej słynnej mapie Ameryki Północnej Caboto ogłosił po łacinie odkrycie tej ziemi wraz ze swym ojcem, Johannesem, o poranku w dniu 24 czerwca 1494 roku. Nazwali ja prima terra vista, a wielkiej wyspie nadali imię św. Jana, upamiętniając odkrycie w dniu tego patrona. W 1496 r. Caboto przeniósł swe usługi do władców Anglii i według niektórych badaczy zmienił datę podroży na 1497 r., aby przypisano ja angielskim wpływom, a nie hiszpańskim. Takie celowe niejasności w datach były ponoć częstą praktyka podróżników uzależnioną od ich koneksji z władcami, czyli płatnikami. Caboto zrealizował później kolejne wyprawy do Nowego Świata. W jednej z nich uczestniczył William Strickland w charakterze jednego z poruczników – wyprawa odbyła się w 1545 roku. Do Yorkshire przywiózł z Meksyku sześć dużych indyków (według niektórych źródeł – kilka dużych klatek z indykami), które otrzymał od Azteków.* W Anglii miał o nich powiedzieć: „Most strange and marvellous birds” (PL: najdziwniejsze i najwspanialsze ptaki).

indyk_william_stricklandW Boynton k/Bridlington w hr. Yorkshire, gdzie się urodził, Strickland rozpoczął w 1545 r. hobbystyczną hodowle indyków. Pięć lat później zaprezentował jednego z nich Elżbiecie Tudor. Była nim tak zachwycona, że na wniosek młodego hodowcy nagrodziła go w tym samym roku zgodą na herb z wizerunkiem indyka.

W czasie rządów Jerzego I (władcy następującego po Elżbiecie I) tradycyjnym daniem bożonarodzeniowym była głowa dzika, czego król nie był w stanie zaakceptować. Z radością przyjął więc indyka, jako mniej drastycznego nastepcę. Jean Griffiths dodaje, ze poprzednikami indyka na angielskich stolach bożonarodzeniowych były gęsi, kapłony i drobne koguciki, a w domach możnowładców łabędzie, bażanty i pawie. Według autora pierwszym władca, który przyjął indyka na swój stół, był nie Jerzy I, ale Henryk VIII. Indyk zdobył popularność głownie dzięki sakowi pieczonego mięsa i jego znacznej ilości w porównaniu z drobnymi kurczakami z hodowli Tudorów.  Ponadto był tani i tył szybko. Do 1600 r. zastąpił inne mięsiwa, w tym bażanty i pawie.

Herbowa sylweta indyczego koguta jest uznana za najstarszą ilustrację tego ptaka w Europie. Strickland rozpoczął karierę jako parlamentarzysta w wieku ok. 28 lat i zakończył ją 13 lat przed śmiercią. Rodzina Stricklandów miała i później zasługi dla rolnictwa. Kolejny William Strickland (1753–1834) był znanym w Yorkshire agronomem, który rozwijał płodozmian i konstrukcje maszyn rolniczych.

* Niektóre źródła podają, ze pierwszych sześć indyków Strickland przywiózł do Bristol w 1526 r., co stoi w sprzeczności z jego przybliżona data urodzenia. Trudno więc dociec, które źródła są bliższe prawdzie. W tym roku na bristolskim targu sprzedał ponoć od razu wszystkie ptaki (2d = tuppence = two-old-pence za każdego). W 1550 przywiózł kolejny transport ptaków i stał się bogaty. Tak twierdzi Jean Griffiths.

***

Anna Rumińska, Convivium Leader