Gąszcze, soki, zupy, zapiekanki, czy farsze?

A może nie kulinarnie, a leczniczo…?

“Bąbele w kroku około stolca rozpądza” – otóż to. Działanie tego ‘kołtuna’ jest niewiarygodnie skuteczne i silne.

Dzięki uprzejmości naszych mentorów i badaczy udostępniamy kolejny fragment o rodzimych skarbach antropogastronomicznych:

OSTRĘŻYNY ?

Ostrężyny w polskich parkach i lasach są czasem uznawane za krzaczaste chwasty, bo silnie rozrastają się tworząc bujne, gęste kołtuny. Piękne kołtuny. To typowy krzew czyżni, skraju lasu i przydróżek, miedz…, gdzie godzi się ładnie z głogowiskami i tarniskami, kuklikiem i gierszem. Czyżnie są przecudowną strefą rodzimego bogactwa nie tylko biologicznego, ale też mikrobiologicznego, a tym samym społecznego i kulinarnego. To tutaj warto dokarmiać zakwasy chlebowe, by nałapać spontanicznych (tzw.dzikich) bakterii i drożdży wzmacniając mikrobiologiczny potencjał zakwasu (pamiętaj: zakwas to również drożdże, tyle że ‘dzikie’, a nie przemysłowe znane ze sklepów).

I znów…, zamiast wykorzystywać wielkie dobro bezpłatnych, silnych, lokalnych ostrężyn, miejscowi tępią je na potęgę, walczą z nimi i próbują dominować wprowadzając importowane lub po prostu uprawne gatunki. Coś jest nie tak z polskim zrozumieniem własnego kapitału biologicznego.

Obecnie czyżnie przywdziewają bodaj najpiękniejsze swoje szaty. Głogi i tarniny stroją się kwieciem, a chwilę później zmienią je w zieloność wielu drobnych listków. O nich innym razem (wydaliśmy broszury o obydwu, z przepisami), a teraz o ostrężynach.

One czynią dokładnie odwrotnie, niż swoje towarzyszki, tj. głogi i tarniny: najpierw obsypują się listowiem, by potem wdziać kwietne stroje, a ciut wcześniej pokryć swoje łodygi ‘latorósłkami’, jak pięknie nazwano je w renesansie. Ta różnica strategii rozwoju wegetacji wynika ze sposobów zapylania. Ach, ta magiczna mądrość przyrody…

Różnorodność ostrężyn jest w Polsce przebogata. Syreński pisał, że w jego czasach (XVI/XVII w.) rozmaity ich ‘rodzay baczymy’, czyli było ich wiele gatunków, ale “wszystkie iednego są przyrodzenia / y iednakiego owocu”. Po staropolsku “pręt chrostowaty, kolący”, czyli… łodyga kolczasta, z dużą liczbą kolców, czyli “bodaków”. Piękny język mieliśmy wtedy. Polskie, renesansowe opisy ostrężyn to poezja:”Liście Ieżynowe ma bydź zbierane do potrzeb lekarskich we śrzodku Wiosny*” – mówi Syreński(zapis po transliteracji, ale z zachowaniem dawnej pisowni). No to zbieramy co roku, jak każą renesansowi mistrzowie ha!

W naszej okolicy znaleźliśmy kilka gatunków (oznaczając na początek po liściach). Najbardziej kręcą nas (i przy okazji kłują:) dwa. Nazwy jednego nie znamy, ale może to być jakaś odmiana, nie gatunek, bo rośnie w czyżni, której dawniej towarzyszyły pobliskie ogródki działkowe. Ma piękne liście rozczapierzone jak dłoń:). Natomiast drugi okaz, to piękna, rodzima ostrężyna, z której uszczknęliśmy troszkę.

Co zrobić z tymi cudnymi młodymi listkami oraz innymi częściami… jeżyny, zanim wyda swoje owoce?

Jak można korzystać z dobrodziejstw tego wspaniałego krzewu obdarowującego nas bezpłatnym surowcem leczniczym i kulinarnym?

O tym dowiesz się w czasie konsultacji, którą można zamówić indywidualnie online w formie głosowej (rozmowa) online –

zamówienia:

slowfooddolnyslask at gmail com

Dziękujemy naszym członkom z Grupy Chwastożercy za udział edukacyjny w naszym ruchu SlowFood.com