Jaki jest związek między pszczołą i krową?

Jak jest związek między miodem a stekiem?

Oto na zdjęciu skarb wykradany stale pszczołom… Tak, tak, wykradany, bo pszczoły nie znoszą go na odnóżach dla nas, ludzi. Znoszą go dla swego roju. Pszczelarze, z poparciem nas, konsumentów, wybierają jednak ten skarb i sprzedają nam, dla zdrowia i smaku. Jak to się ma do krowy i steka?

No cóż, niewątpliwie uprawa i hodowla prowadzone przez ludzi od wieków polegają na ciągłym zabieraniu czegoś przyrodzie. Pytanie, ile kto zabiera i ile daje. Dlatego jesteśmy ZOBOWIĄZANI, aby jej COŚ oddawać z nawiązką. I tak nigdy się nie wypłacimy, ale trzeba się starać.

Hodowla bydła, trzody chlewnej, rogacizny i drobiu na cele rzeźne lub nabiałowe wymagała dawniej pastwisk, sądów, lasów i łąk bogatych w zioła, bo to właśnie z ziół, a konkretnie z nasion rozmaitych bylin, zwierzęta czerpią cenne tluszcze bogate w karoten. Zamieniają je potem w swój tłuszcz.

Aby kwiat wydał owoc z nasionami, potrzebne są zapylacze, m.in. pszczoły – nawet nie przede wszystkim te hodowlane, ale te dzikie, zagrożone przez pszczoły hodowlane, bardzo wobec nich agresywne. Zapylacze fruwają z kwiatka na kwiatek i pracują – zapylają. Jeśli nie zapylą, nasion nie będzie.

Kwiatów, ziół i łąk było jednak za mało wobec wzrastającego apetytu ludzi na mięso wszelakiego typu. Hodowcy wymyślili więc inne źródło cennych tłuszczów, inne nasiona: pszenicę, soję, kukurydzę, rzepak. Dlaczego właśnie te? Bo są najtańsze i najprostsze w uprawie. Ludzie żądają mięsa, więc inni ludzie sieją te cztery rośliny. Więcej, więcej, wciąż więcej i wciąż za mało, bo co raz więcej ludzi żąda mięsa. W zasadzie żąda tłuszczu żyjąc jednak w hipokryzji, że tłuszcz jest niezdrowy. Jednak największą le powodzenie mają mięśnie przerośnięte tłuszczem, a nie te całkiem chude. Dlaczego? Bo są miękkie, a ludziom nie chce się wszak gryźć. Rasy dające po uboju mięso chude i nieprzerośnięte tłuszczem nie mają powodzenia. Taką rasą jest polska wrzosówka szara, którą przegrała z obcymi rasami mięsnymi, nad których marmurkowymi mięśniami orgazmu kulinarnego dostają kucharze i bloggerzy kulinarni.

Aby więc uprawiać duuuużo roślin dających te pożądane tłuszcze z nasion, wszelkie naturalne pastwiska i łąki zamieniono na pola monokulturowe, tzn. z jedną rośliną, jedną z tych czterech ww. Jednak wciąż było mało. Wycięto więc lasy i również założono te monokultury. Tropikalny las? Po co to komu, lepiej wyciąć i zamienić na pola soi. Las europejski i tradycyjny wypas świni na żołędziach? Do czorta! Kukurydza potrzebna!

W sezonie kwitnienia lub pełnego wzrostu zielonki w Instagramie pojawia się wiele pięknych zdjęć z żółtymi lub zielonymi łanami. To prawda, piękne widoki, ale całkowicie nienaturalne, bo monokulturowe. Nie potrafimy już nawet zachwycać się nad nimi, bo traktowanie przyrody (środowiska naturalnego i tego rolniczego, tj. sztucznego) jak MODELKI, jest po prostu nieetyczne. Selfie z rzepakiem? Nie, dzięki. Przyroda nie tworzy monokultur – są one szkodliwe dla niej samej. Są też szkodliwe dla człowieka, ale tego to nie obchodzi. Ważne, by paszy i mięsa było wśród.

Skoro te cenne tłuszcze hodowcy mają już w owch czterech roślinach, to… niepotrzebny (ich zdaniem) stał się wolny wypas, wypuszczanie zwierząt pod chmurkę. Trzyma się je więc non-stop w pomieszczeniach i napełnia, by się tyczyły, bo… przecież celem jest tłuszcz. Już nawet nie mięśnie, lecz tłuszcz, który je rozsadza. Zwierzęta biegające po łąkach, podwórkach, lasach i pastwiskach nie mają wiele tłuszczu – podobnie, jak człowiek na fitness, gdzie celem są mięśnie, a tłuszcz jest wrogiem.

Powstał jednak problem: Nasiona wysychają nierównomiernie, a monokulturowym uprawom zagrażają chwasty, które ogromnie utrudniają uprawę i zbiór roślin oraz pogarszają (w opinii konwencjonalnych agronomów) parametry tych “cennych” zbóż. Trzeba było temu zaradzić. Przemysł mięsny wycisnął więc na przemyśle rolniczym nowy pomysł: herbicydy i desykacja. Mówiąc inaczej: OPRYSK agresywnymi środkami “ochrony” roślin i WYSUSZANIE tego, co ma szybko USCHNĄĆ (chwasty) lub WYSCHNĄĆ (nasiona rzepaku i zbóż). Gdy rośliny są wolne od chwastów i wydają całkowicie suche nasiona, wtedy można je szybko i łatwo zebrać. W innych przypadkach jest więcej pracy i czystą żywność, ale ta nikomu nie jest przecież potrzebna, bo mało się na niej zarabia. Wyższe marże udaje się narzucić na najtańsze produkty. Wtedy zysk jest zacny i raduje producenta.

Ale co to??? Ojej! Mała wpadka! Opryski zaczęły zagrażać pszczołom i je zatruwać. O do dziadka! A kto nam będzie zapylać nasze pola…? Na to przemysł rolniczy ma tylko jedną radę: apel do rolnika na etykiecie, by opryskiwał w nocy, gdy pszczoły śpią. Ej tam, rolniku, nie przejmuj się, że glifosat zawarty w roundapie zostaje potem w roślinach i tych nasionach z cennymi tłuszczami! Niestety, zabrakło tego apelu. Powinien był też napisać “rolniku, tylko nie jedz ich za wiele, nie pryskaj ich beztrosko, bo glifosat zaszkodzi tobie i zwierzętom” – tego też nie napisał.

Wolny wypas to fitness dla zwierząt hodowlanych. Niestety utraciły ten przywilej dany im przez przyrodę, bo człowiek zapragnął tłuszczu. Kucharze w restauracjach zachwycają się wszak nad marmurkowym mięskiem i mówią, że to zdrowe jedzenie. Jeśli kukurydza GMO, soja GMO, rzepak spod roundapa można nazwać zdrowymi, to… jedzcie po prostu tylko to. Głupota eliminuje się sama.

Człowiek, zabijając zwierzę, czerpie korzyści z tego właśnie tłuszczu, który u bydła z wolnego wypasu jest w kolorze słomkowym, żółtawym. Aby podrobić ten kolor karmi się zwierzęta m.in. kukurydzą. Nie chodzi tu tylko o bydło i mięso. Również ptasie jaja mają żółtka w kolorze zazdrości – tak intensywnej, że wprawny konsument od razu wyczuje paszę z kukurydzy, tym bardziej, że takie żółtko ma bardzo specyficzną konsystencję po ugotowaniu na twardo.

Ściemniać, to nie nas.

Dołącz do ruchu Slow Food, aby za min. 65zł rocznie (możesz wpłacić więcej) otrzymać roczny pakiet informacji o najbardziej zrównoważonej żywności i mieć dostęp do najlepszych produktów z całego świata oraz okazję do wspierania lokalnego rolnictwa i ogrodnictwa w drobnej skali.

Napisz: slowfooddolnyslask(at)gmail.com