Pszczoły to wspaniałe zwierzęta (podobnie z resztą, jak wszystkie inne), które od wieków są dość mocno eksploatowane przez ludzi. Mimo to pszczoły nadal zapylają kwiaty ziół, warzyw, krzewów i drzew, z których owoców ochoczo korzystamy. Przypomnijmy więc, że aby człowiek mógł korzystać z dowolnych produktów pszczelich, musiał je po prostu wykraść pszczołom, podobnie jak wszystkim innym zwierzętom, które hoduje się w rolnictwie lub śledzi w łowiectwie lub zbieractwie. Dawniej miód pozyskiwano z barci, leśnych kłód wieszanych na drzewach. Jeszcze wcześniej wykradanie miód z dziupli, jeśli ludzi nie uprzedziły kuny. Obecnie, po wielu latach dominacji pasiecznictwa, bartnictwo odradza się, co nas przeogromnie cieszy, bo to właśnie bartnictwo jest bardziej zrównoważonym sposobem zabierania pszczołom miodu.

W przeszłości pszczoły były zwierzętami symbolicznymi, a każdy ich produkt nosił cechę boskości – ludzie uznawali pszczoły za mediatorów pomiędzy Ziemią a Niebem zauważywszy ich wysokie loty. Wierzono, że pierwsza pszczoła powstała z kropel potu Jezusa albo… z rany świętego. Mieszkańcy wsi uważali pszczoły za święte owady i stworzenia boskie. Zabicie pszczoły było grzechem.

Fot. Tabliczka woskowa wykonana współcześnie przez rekonstruktora historycznego

W związku z boskim charakterem pszczół w rytuałach świąt dorocznych i rodzinnych musiały być obecne produkty pszczele, przedmioty lub potrawy wykonane z dodatkiem wosku, kitu, propolisu, miodu lub pyłku. Z tego samego powodu na parapetach okien – w strefie domu uznanej za niebezpieczną (okno=wlot dla demonów) – stawiano gromnice, świece z wosku pszczelego poświęcone w dniu Pierwszej Komunii Świętej, tj. w dniu wyjątkowo ważnym dla społeczności katolickiej, w którym dziecko zostało formalnie przyjęte do grona wiernych, członków parafii. Gromnica chroniła przed wszelkim złem, m.in. przed piorunami.

Również dlatego światło uzyskane ze świecy z pszczelego wosku miało siłę dobroczynną, uzdrawiającą i uszlachetniającą. Ceny pszczelich świec były zawsze wysokie i nadal są, i słusznie. Dawniej używano ich tylko w kościołach, klasztorach, zamkach i pałacach. Wosk używano do wielu czynności, także do pisania – średniowieczne tabliczki woskowe były oczywiście dostępne wyłącznie dla kleru, zakonników i możnych.

Rozmaicie mówiono o tym, jak pszczoły powstały i czy można je zabijać. Niedługo po zakończeniu II wojny światowej etnografowie badali tę kwestię w całej Polsce i zgromadzili wyniki w Polskim Atlasie Etnograficznym (rys. powyżej – więcej szczegółów można otrzymać przez e-mail po podaniu numeru członkowskiej karty ID z Convivium Slow Food Dolny Śląsk i Slow Food Breslavia – ewentualnie zapraszamy do dołączenia do naszego ruchu).

Zachowanie pszczelarzy względem miodu było również regulowane prawem zwyczajowym. Pszczelarz, wybrawszy pierwszy miód, nie miał prawa oddać go za darmo, ale choćby za kromkę chleba lub kilka groszy, nie mógł go też dać choremu. Gdyby pszczelarz oddawał za darmo pierwszy miód, pszczoły mogłyby zginąć. Na Wigilię Bożego Narodzenia trzeba było zanieść pszczołom opłatek. Śmierć gospodarzą La oznaczała śmierć pszczół w myśl powiedzenia, że “za panem idzie pasieka”. Natomiast za najlepsze uznawano dzikie pszczoły, które same przylatywały do gospodarza.

Otóż to – dzikie pszczoły… O nich mało mówi się w Polsce, a to one właśnie wymagają wsparcia, ochrony, i to pilnie. Od tamtych lat minęło dużo czasu, a Polska bardzo się zmieniła. Inaczej podchodzi się zarówno do pszczół, jak i piorunów. Inaczej traktuje się pszczoły – niestety konwencjonalne pasiecznictwo nie idzie w dobrą stronę, a o dzikich pszczołach po prostu zapomniano, jakby w ogóle nie istniały.

Zwracamy więc znów uwagę na powszechne w masowych pasiekach techniki dokarmiania pszczół miodnych, do której mamy wiele zastrzeżeń. Problem polega na uznaniu tych praktyk za oczywiste, jedynie słuszne i bezwzględnie potrzebne, bez zwracania uwagi na fakt, że te praktyki – jak dowodzą badania – szkodzą środowisku, pszczołom i ludziom.

Oto zaledwie niewielki fragment tego bardzo interesującego wywiadu. Fragment ten jest istotny w kontekście tego, co pisaliśmy wcześniej o tym fatalnym naszym zdaniem procederze dokarmiania pszczół cukrem lub syropem glukozowo-fruktozowym:

Jaka jest różnica dla pszczół pomiędzy miodem i cukrem? Czy warto podkarmiać cukrem, czy lepiej zostawić pszczoły na miodzie? Jaki jest Pański system podkarmiania?

Różnica jest taka jak pomiędzy mięsem wieprzowym, a kwaśnym ogórkiem. Miód to kompletnie innym pokarm. Dłuższy komentarz jest zbędny.”

Leosz Dworski, fot: Eva Zahradnická

Pełny wywiad z Leoszem Dworskim:
Bez jedu to nejde?” (tłumaczenie na polski wysyłamy naszym członkom – zgłoście się emailowo): http://wolnepszczoly.org/wywiad-z-leoszem-dworskim-bez-jedu-to-nejde

Dla naszych profesjonalnych Pszczelarzy w sieci ruchu SlowFood.com odpowiedzi są oczywiste. Wśród aktywnych, zainteresowanych członkiń i członków znamy te odpowiedzi. Mamy wszyscy ogromne zastrzeżenia do współczesnego PRZEMYSŁU PASIECZNEGO powszechnego w całej Polsce, Europie i świecie – nie zamierzamy owijać w bawełnę: jest to taki sam WYZYSK i NISZCZENIE zdrowia pszczół, środowiska i ludzi, jak każdy inny masowy przemysł spożywczy nastawiony na zysk

Słuszne i spójne z filozofią naszego ruchu SlowFood.com są założenia i cele inicjatywy Wolne Pszczoły. Popieramy też gorąco działaność pana Piotra Piłasiewicza, współczesnego bartnika działającego na terenie Puszczy Augustowskiej, z którym wspaniały wywiad przeprowadził w 2014 roku pan Piotr Szyszko.

Pasieka oparta na dokarmianiu cukrem lub syropami to taka sama fabryka “miodu”, jak masowa hodowla bydła z przemysłowymi paszami albo monokulturowa uprawa kukurydzy z wachlarzem syntetycznych, agresywnych nawozów sztucznych. W takiej pasiece pszczoły traktuje się jak maszynki do produkcji rentownego płynu (podgrzewanego dla lepszej sprzedaży), podobnie jak w hodowli krowy służą (dosłownie) do produkcji białego płynu zwanego bezpodstawnie mlekiem, a byki do produkcji szkodliwych, marmurkowych steków (przerośniętych tłuszczem) serwowanych w restauracjach otrzymujących jakieś bezsensowne gwiazdki od systemu GiM, M, HR, BMW, czy innych, równie ignoranckich wobec pochodzenia składników potraw (wszystkie te systemiki oceny są oparte na MASÓWCE, wbrew temu, co twierdzą; tylko nieświadomi konsumenci naiwnie ufają tym ocenom). Jeden i ten sam WYZYSK. Pszczoły są po prostu mniejsze, więc wydaje się, że nie ma tu wyzysku, z resztą…która/y klient/ka wie, czym PASIE się pszczoły w PASIEkach? Która/y klient/ka wie, czym karmi się zwierzęta dające mięso na ich obiad? Czy kogoś z konsumentów interesują pasze? Na szczęście niektórych tak i i z takimi współpracujemy w sieci SlowFood.com, dla takich jest ta sieć.

Co zatem odpowiedział pan Pszczelarz? Ścieżkę do tej odpowiedzi znajdziecie w wywiadzie (odnośnik poniżej). Lekcja to obowiązkowa dla masowych, konwencjonalnych pasieczników, którzy naiwnie wierzą w to, że dbają o pszczoły i z zapałem atakują tych, którzy nie wyrządzają szkody ani pszczołom, ani środowisku, ani ludziom, a raczej troszczą się o te wartości, które masówka niszczy.

Do udziału w zrównoważonych dyskusjach można zgłaszać się drogą elektroniczną:
slowfooddolnyslask(at)gmail.com