Jajo z Arki Smaku SlowFood.com – na twardo, od kurki polskiej rasy ‘polska zielononóżka’, z hodowli dolnośląskiej.

Według nazewnictwa zootechnicznego jest to Zielononóżka Kuropatwiana, rasa zarejestrowana ochronnie nie tylko w polskich zasobach genowych, ale także w polskiej części Arki Smaku sieci międzynarodowej Slow Food International – SlowFood.com + fondazioneslowfood.com. W naszym ruchu uznajemy ją za rasę wymagającą ochrony i promocji w kontekście polskiego dziedzictwa kulinarnego. Poprzez zakup tych jaj z uczciwych i zrównoważonych hodowli tej rasy konsumenci wzmacniają jej genotyp i tym samym jej hodowców i tradycję drobiarską i kulinarną.

W XIX wieku w zaborze austriackim polscy hodowcy starali się przywrócić tę zapomnianą polską rasę kury. Uznaje się ją za starą odmianę, najbliżej spokrewnioną z dzikim przodkiem kury domowej, tj. z kurą bankiwa. Tak jak wśród owiec jedną z najstarszych ras najbliższych muflonowi jest owca wrzosówka, tak wśród kur takim reliktem jest polska zielononóżka.Pod koniec XIX wieku kurki i kogutki tej rasy znalazł i opisał polski chirurg, doktor medycyny i hodowca zwierząt, szlacheckiego pochodzenia podpułkownik Bronisław Obfidowicz. Napisał on wiele ciekawych artykułów nt. drobiu i gołębi – czasopisma, w których publikował, są dziś dla nas kopalnią wiedzy. Zmarł rok po odzyskaniu niepodległości; jego syna, prawnika, zamordowano w Katyniu w 1940 roku.

Ta zacna rodzina nie pozostawiła niestety potomków, ale dr Obfidowicz pozostawił po sobie obfitą literaturę fachową oraz… wspomnienie ówczesnych starań o rolniczy patriotyzm, o zachowanie polskości również w hodowli i uprawach – ta potrzeba była silna nie tylko wtedy, pod zaborami, ale i dziś, gdy nierodzime masowe gatunki i odmiany zdominowały polski rynek. Nie ma w tym nacjonalizmu, lecz troska o lokalną bioróżnorodność, bo to właśnie te lokalne taksony roślin i zwierząt są najbardziej odporne i korzystne dla zdrowia Polaków. Szkoda, że tamte starania są dziś tak silnie ignorowane, a osoby troszczące się o nie nazywa się radykałami lub elitarystami. Dowodzi to po prostu braku wiedzy i wyobraźni. Współczesna, populistyczna wygoda masowej konsumpcji uśpiła troskę o rodzime zasoby genowe, oczywiście że sztandarami w dłoniach, a jakże.

Tutaj jajko podane było na talerzyku pięknie malowanym ręcznie przez W. Szeszycką w 1995 roku (Cepelia Opolska). Ten talerzyk, jak również inne ręcznie malowane egzemplarze z lat 90, to już dziś kolekcjonerskie skarby. U naszych członków, miłośników starej ceramiki, zajmują ważne miejsce w kolekcji śląskiej ceramiki. W okresie powstania były atrakcyjnym upominkiem. Potem ich sława minęła. Teraz wracają powoli do łask, zdominowane jednak przez szkło i ceramikę z lat 60-70. Wiemy jednak, że niedługo znów będą rozchwytywane. Za parę lat stuknie im trzydziestka.