Na tym apetycznym zdjęciu mamy dwa wątki kulinarne:

1 – rzemiosła,

2 – wypieków.

Ad 1. Rzemieślniczo wytwarzane przedmioty były niezbędne na dworze królewskim i dworach książęcych, a gminy miały interes i obowiązek wspierać lokalnych wytwórców. Wspierały więc m.in. tkaczy, którzy z lnu i konopi tkali kilometry płócien. Z tychże płócien lokalne szwaczki szyły następnie rozmaite, wspaniałe wyroby. Żadne gospodarstwo ani żaden dwór nie funkcjonował bez lnianych i konopnych płócien. Szyto z nich odzież, serwety, narzuty i drobiazg codziennego użytku, jak np. szmatki i torebki kuchenne. Płótna funkcjonowały na równi z wyrobami plecionkarskimi – wszystkie te przepiękne wyroby powstają przez splatanie nici wykonanych z roślin włóknistych i jest to wybitne wprost osiągnięcie ludzkości, przez archaicznych etnografów zwane prymitywnym (przez kontrast, bo dzisiejsze plastikowe przedmioty są dla nich cywilizowane i szlachetne). Prymitywizmu nie ma w tym wcale, a raczej wyspecjalizowane umiejętności i tysiąclecia doświadczeń. Jedna z toreb lnianych nazywana była chlebnią. O niej piszemy więcej w opracowywaniach dostępnych dla naszych patronów i członków.

Ad 2. Drożdżówką nazywamy dziś w* Dolnym Śląsku ciasto, które było i jest wizytówką całego Śląska historycznego. Górny Śląsk ma swój kołocz śląski, który nominowaliśmy do Arki Smaku SlowFood-com. My, w Dolnym mamy drożdżówkę, acz tego określenia używają oczywiście również inni, spoza naszego regionu. Regionalizacja nazw jest tematem niszowym w językoznawstwie, a tezy badaczy są często dalekie od słusznych. Dolnośląska drożdżówka jest tymczasem w każdej cukierni, i basta:) Dawniej, bez drożdżówki żaden gimnazjalista nie przetrwałby lekcji, a tym bardziej przerwy 😉 Jednak fatalny jest skład tych masowych wypieków: tłuszcz cukierniczy (=margaryna), biały cukier, mąka z fatalnej pszenicy zwyczajnej z mnóstwem tzw. polepszaczy, które ogromnie pogarszają jakość wypieków, a nawet syntetyczny aromat wanilinowy lub barwnik, by ciasto było bardziej żółciutkie – takich drożdżówek lepiej nie jeść. Nie ma w drożdżówkach cynamonu, bo nie jest to nasza tutejsza tradycja, ani nawet górnośląska. Popularna jest wśród niektórych osób teza, że najbardziej charakterystyczną drożdżówką dolnośląską była ta z kruszonką cynamonową. Jest to nieprawdą. Była to tylko jedna z wielu wersji drożdżówek znanych w* Dolnym Śląsku. Ma swoją historię, owszem, warto ją przypominać, ale nie świadczy ona o całej dolnośląskiej tradycji, jak często piszą masowe media ze swoim autorami powielającymi te same błędne akapity. Kruszonka – owszem, cukrowo-maślana, ale bez cynamonu. Cukier rafinowany z buraka to osiągnięcie z Dolnego Śląska, to fakt. Masło – oczywiście, bo krowa fryzyjska łaciatka czarno-biała, to nasza krowa nizinna, typowo śląska, ale też obecna w innych częściach pruskich wpływów. Cukier i masło były m.in. tymi produktami, z których słynęła Prowincja Śląska. Cynamon to mały aneks wymysłów pruskiego króla, i tyle, rzecz o małym zakresie. Gospodynie piekły przede wszystkim z kruszonką bez cynamonu, o czym świadczą setki ksiąg kucharskich i sama tradycja niestosowania cynamonu.

Więcej o starośląskich, staropolskich i starożytnych zabytkach kulinarnych – w opracowaniach dla zainteresowanych członków (napiszcie emaila w tej sprawie). Można dołączyć do grona patronów lub członków i również korzystać z ciekawych konsultacji. W sprawie pomocy w rejestracji: slowfooddolnyslask[@]gmail.com