Szczodrych Godów. S-pokoju, po-wolnej manufaktury, zdrowia, miłości, lojalności, troski, świadomości oraz znikomej ilości odpadów i masowych produktów życzymy wszystkim w waszych uroczych domach!

Szczodraki można już piec! Tłuste, słodkie oraz z czymś kosztownym i zagranicznym – tak w jedzeniu symbolizuje się dobrobyt, dostatek i połączenie z resztą świata.

Większość składników na te pysznie wyglądające szczodraki pochodzi z Dolnego Śląska, z upraw ekologicznych. Dziękujemy naszym członkiniom za podzielenie się przepisami.

Ci, którzy nas długo lub dobrze znają, doskonale wiedzą, że gdy coś jemy, to myślimy o kontekście tego, co jemy, o pochodzeniu i powstaniu naszego jedzenia. SlowFood to nie jest spowolnione jedzenie długo przygotowywane w domu lub w lokalu ze sklepowych, masowych składników zakończone atrakcyjnym zdjęciem wrzuconym na media społecznościowe. SlowFood to coś innego i coś dużo więcej.

SlowFood oznacza świadomość, wiedzę, refleksję, samoograniczenie, spokój, pokorę, otwartość, radość, sensorykę, manufakturę, harmonię, równowagę, zadowolenie, przyjemność, lojalność, uczciwość, przyjaźń, miłość, szacunek… W masowej pseudożywności i masowej gastronomii nie ma żadnej z tych wartości.

Można zbiór tych wartości nazwać inaczej, nie trzeba nazywać SlowFood. My jednak zdecydowaliśmy włączyć nasze umiejętności i wiedzę właśnie do tego ruchu, zamiast tworzyć kolejną drobną inicjatywkę, która bez śladu zniknie po paru latach. Jest taka chęć w Polsce: “ja śam, ja śam” – zamiast łączyć się w kolektyw, większość woli kuć mozolnie swoją indywidualną mikroinicjatywę, a jeśli łączy się z czymś, to już tylko po to, by bez ograniczenia zwiększać drapieżne zyski niszcząc wiele wokół.

Ruch SlowFood jest czymś pomiędzy: LOKALNY w swym zakresie edukacji, relacji i ochrony, a GLOBALNY w zakresie świadomości i powiązań. Ten ruch od 30 lat nadaje frazie SlowFood pozytywne i wyjątkowe znaczenie. Nas nie będzie, ale SlowFood pozostanie, bo ciągle przychodzą i dołączają nowi członkowie. Ta rotacja jest całkowicie normalna. Nie są więc w porządku ci, którzy brukają tę frazę swoją masową produkcją dając świadectwo niewiedzy lub niezrozumienia naszej filozofii reprezentowanej w ponad 160 krajach świata, bez względu na ich zamożność.

Biała, wspaniała mąka z dolnośląskiego ekologicznego orkiszu doskonale sprawdza się w każdym cieście, również tym kruchym i tym, które ma wysoko wyrosnąć, czy to za sprawą drożdży dzikich (=zakwasu), czy przemysłowych. Ze zadziwieniem czytamy czasem w internecie, że ktoś nie chce w wypiekach używać mąki orkiszowej, bo obawia się, że ciasto nie wyrośnie. Zapewne ma do czynienia z tą sklepową mąką z konwencjonalnego, masowego orkiszu, który niestety również podlega chemizacji, ale jest jednak lepszy od pszenicy zwyczajnej, z której robi się najtańszą mąkę tzw. tortową lub luksusową. 

Wobec fatalnie niskiej jakości mąki w konwencjonalnych sklepach lepiej nie używać tych produktów, a tym bardziej ich jeść i mówić, że oto oferuje się tradycyjny, wiejski chleb. W ten sposób tylko obraża się wieś i ludzi tam pracujących uczciwie po to, by oprzeć się masowej chemizacji i agresywnym zakusom nie tylko korporacyjnych przedsiębiorców, ale też niestety gmin – urzędów, inspektoratów, a także większości mieszkańców bezrefleksyjnie poddających się naciskom monokulturowego rolnictwa. 

Lepiej więc znaleźć lokalne źródła dobrej, czystej mąki lub zboża i kupować bezpośrednio od sprawdzonych, uczciwych rolników lub uczciwych młynarzy. W Polsce bowiem rolnik nie ma prawa sprzedawać mąki ze swojego zboża, nawet jeśli sam ją zemle. 

W tej sytuacji wyjściem jest pozytywna, twórcza interwencja świadomych i uczciwych konsumentów, którzy wracają do dawnych praktyk: ŻARNA W KAŻDYM DOMU, a konkretnie młynek do mąki. W ten sposób my, świadomi, refleksyjni konsumenci stawiamy opór agresji przemysłu spożywczego i chronimy nasze zdrowie, lokalne, drobne rolnictwo rodzinne oraz środowisko.

Można więc zaopatrzyć się w młynek żarnowy do zboża i samodzielnie mielić mąkę w domu ze zboża kupionego legalnie od rolników lub w naszej kooperatywie Slow Koop. Na rynku są świetne młynki, starodawne i nowoczesne. Nie będziemy ich tu podawać z nazwy, bo nie świadczymy usług reklamowych. Natomiast wśród członków dzielimy się szczegółowymi informacjami. Jeśli zaś nawiążemy współpracę z producentem młynków, damy znać.

Najlepiej, by młynek był ręczny, nie na prąd, bo do wytworzenia prądu w Polsce spalany jest węgiel, w dużej części dolnośląski, tzn. z kopalni Turów w zachodnich kresach naszego regionu. Domowy przemiał zboża na mąkę to zapomnianą praktyka, ale naprawdę warto do niej nie wrócić – przemysł spożywczy wyraźnie nas do tego zachęca oferując niskiej jakości produkty. Czyli… powrót do korzeni!

Co raz więcej naszych członkiń, patronek, konsumentek kupuje wszelkie rodzaje mąki w naszej kooperatywie od dolnośląskich rolniczek i rolników. Można dołączyć do naszej kooperatywy i razem z nami zamawiać prywatnie dobre produkty:

slowfooddolnyslask(at)gmail.com

Przepis na dwuosobową porcję Po-wolnych Szczodraków:

15 dag mąki orkiszowej białej

10 dag świeżego masła z mleka

4 dag cukru burakowego nierafinowanego

2 żółtka od lut z wolnego wybiegu karmionych ziołami i zbożem, nie kukurydzą

½ miałkiej pełnej soli np. kłodawskiej lub sieroszowickiej

2 łyżki prochu z suszonych skórek pomarańczy (mamy go z pomarańczy z ekologicznej uprawy w ramach sycylijskiej spółdzielni).

Masło posiekać w misce i odstawić w cieple do zmiękniecia. Mąkę wymieszać z cukrem, solą i skórkowym prochem oraz wsypać na masło. Dodać żółtka i posiekać wszystko drobno, po czym ugnieść szybko ciasne ciasto. Schłodzić przez 30 minut i na nowo szybko wyrobić. Formować wałeczki o średnicy ok.25mm i kroić plasterki o grubości ok.7mm. Plasterki układać na blaszce w piecu nagrzanym do 200°C i piec do zrumienienia przez ok.20 minut.