Od 3 marca 2012 r. funkcjonuje fanpage reaktywacji Hali Targowej prowadzony społecznie przez konsumentki pozbawione wszelkich powiązań komercyjnych lub innych z zarządcą, tj. Społem PSS Północ. Wygląda na to, że obchodził wczoraj swoje IV urodziny 🙂 Życzymy Wszystkiego Najlepszego! Tym bardziej, że cele ma identyczne z naszymi: PROMOCJA LOKALNOŚCI, SEZONOWOŚCI, CZYSTEGO, DOBREGO JEDZENIA, UCZCIWYCH USŁUG I RZEMIOSŁA. Fanpage powstał spontanicznie, z potrzeby serca, marzeń i miłości do regionu i miasta: Dolnego Śląska i Wrocławia. Polecamy waszej uwadze tekst opublikowany na fanpage’u:

***

20151217_141340Niektórzy ostatnio zachwycają się jednak specyficzną zmianą, która zachodzi w Hali, bo “włoskie sery, hiszpańskie wędliny…”. Czy marzy się im, aby Hala stała się globalnym, kosmopolitycznym mercado? Nam nie. Marzenia mamy inne, więc raczej nas nie polubią 😉 Cenimy włoskie i hiszpańskie produkty, cenimy też chińskie, japońskie, tureckie i fińskie. Jest ich całe mnóstwo w Hali i innych sklepach. Natomiast w całym Wrocławiu i na całym Dolnym Śląsku nie ma ANI JEDNEJ rzetelnej, starannej, nowoczesnej, a tym bardziej architektonicznie zabytkowej hali targowej utworzonej i funkcjonującej na wzór hiszpańskich mercado, którymi wszyscy tak się zachwycamy. Dlaczego tak bardzo nam się one podobają? 1) Bo sprzedają smaczne jedzenie, 2) bo dają nam klimat Hiszpanii w jednym budynku. Czy tego chcą niektórzy dla Hali? Klimatu Hiszpanii lub Włoch we Wrocławiu? My mamy Dolny Śląsk i nasze tradycje, zasoby, dziedzictwo, ludzi, produkty, techniki, historię. Potrzebna jest więc we Wrocławiu (i wzorem,  w innych dolnośląskich miastach) Hala promująca i sprzedająca przede wszystkim DOLNOŚLĄSKIE sery, owoce, słodycze, chleby, soki, wędliny, kiszonki, warzywa, przetwory, ciacha i wiele innych – nie te korporacyjne, nie te z masowych rzeźni czy spółdzielni mleczarskich, ale te niszowe, najlepszej jakości, slowfoodowe.

20151122_152251W każdej porządnej hali targowej w Moskwie jej dumą jest sektor kiszonek – kiszą tam wszystko. Podobnie na Ukrainie. U nas – jedno stoisko z dużym wyborem lokalnych produktów, m.in. kiszonek, marynat, przetworów: Hala Targowa Wrocław stoisko nr 111-112 (fot. otwierająca), a pozostałe stoiska standardowo mają kapustę i ogórki – OTO jest nasza tradycja, to jest nasza SEZONOWOŚĆ, chwalmy się tym, wystawmy to na wierzch i ubierzmy w nowoczesny lub rustykalny dizajn (kto co woli), dajmy sygnał, że na Dolnym Śląsku jest ZIMA i TO jest atrakcję naszego regionu i kraju, zróbmy z tego PR, marketing, reklamę, dizajn, cokolwiek. To samo z rękodziełem, rzemiosłem, usługami, ze wszystkim. Szewc to godny zawód, ale gdzie jest tego ślad w Hali, że naprawiają tu doskonale buty Amir-But Usługi-Szewc,Kaletnik,Sklep Szewski. Jaki wystrój mają te stoiska rzemieślnicze na piętrze lub ogrodnicze na parterze? Robią doskonałą robotę, ale serce boli, gdy widzi się to zaniedbanie – co robi zarządca? Czeka, aż wszystko się zawali lub przyjdą nowi i wyremontują lub wymienią na nówki? Czy zarządca robi z tych dobrych stoisk dobry marketing? Nie widać 🙁 Szkoda! A tyle jest potencjału w tych dobrych stoiskach, że wielka szkoda, że nikt ich nie wykorzystuje dla reklamy Hali, poza nimi samymi. A na takiej reklamie korzystają wszak wszyscy, więc to powinien być koszt i wysiłek zarządcy, a nie nasz (społeczny!) lub tych pojedynczych stoisk.

Czy w La Boqueria w Barcelonie widzicie jakieś polskie produkty? Raczej nie. Marka hiszpańskich hal targowych (mercado) bazuje na LOKALNOŚCI, produktach własnych, a te obce są w mniejszości – jeśli w ogóle, bo oni wiedzą, że dla turystów najcenniejszy jest SMAK LOKALNOŚCI. Jasne, świetnie, że w Hali są już najlepsze hiszpańskie produkty (niejako slowfoodoowe, jak Pata Negra), ale Hala powinna funkcjonować na bazie produktów lokalnych. Jest w Hali kilka stoisk, które promują lokalność, sprzedają nasze, dolnośląskie cuda i niestety, media ich tak nie wspierają, jak produktów obcych. To powinno być miejsce promocji i sprzedaży bogactwa naszego regionu i miasta, tradycji kulinarnych i zasobów, o których wielu nawet we Wrocławiu nie ma zielonego pojęcia. Obce, nawet najlepsze produkty, powinny stanowić mniejszość. Wówczas turyści waliliby tutaj drzwiami i oknami – jak z resztą walą, ale widząc pomarańcze z Hiszpanii jaką znajdują tu atrakcję? Tym bardziej, że sprzedawcy ani be ani me po angielsku – prócz tych kilku dzielnych młodziaków, którzy próbują sprzedawać to, co nasze.

W tym nie ma nacjonalizmu, ale duma z własnych zasobów, ekologia, krótki łańcuch dostaw, eliminacja transportu i emisji spalin, wsparcie lokalnej przedsiębiorczości, a nie odległych koncernów, wzrost świadomości i wzmocnienie tożsamości lokalnej. Same korzyści. TO wspierajcie, to kształtujcie wymaganiami o lepszą jakość stoisk, lingwistyczną elokwencję sprzedawców i skończenie z oszustwami typu “jarmuż dzisiaj rwany!” przywieziony w zimie z Warszawy. Wrocław woli jednak zachwycać się Hiszpanią, niż Niemcami, które wniosły w historię Dolnego Śląska swoje elementy. W całości tworzy to nasze bogactwo, wraz ze starszymi tradycjami. Te nowe elementy wniosły też wszystkie mniejszości etniczne, narodowe i wyznaniowe, a także subkultury, grupy nieformalne, wnieśli przesiedleńcy z Kresów i Polski Centralnej. Gdzie to widać w marketingu Hali? Nigdzie.

purgalDlatego prawdziwie LEPIEJ to będzie dopiero wtedy, gdy w Hali będą sprzedawane LOKALNE produkty, a nie obce. Obecnie lokalne produkty są w osłabionej mniejszości. Radość będzie, gdy w Hali pojawią się dolnośląskie produkty, np. sery, ryby, owoce, warzywa, soki, przetwory, kasze i inne. Gdy będzie tych produktów więcej i więcej. Gdy znajdą się masła z lokalnego mleka, najlepiej ekologicznego, certyfikowanego, a nie margaryny (tłuszcze trans!) i ciasta na nich pieczone. Gdy znajdą się tu dolnośląskie wypieki  – ciasta, chleby i słodycze.

Zagraniczne podmioty i produkty – tak, to świetny wzór do naśladowania, podajemy takie inspiracje w naszych albumach, ale zwróćcie uwagę: one promują LOKALNE< HISZPAŃSKIE jedzenie. Czyli owszem, wzorujmy się, ale organizacyjnie, a nie produktowo! Tego właśnie życzymy Hali, aby promowała/sprzedawała dolnośląskie i polskie produkty – nie tylko konfekcjonowane w Polsce lub regionie (np. draże z ananasem w polewie czekoladowej), ale przede wszystkim stanowiące bogactwo naszego regionu. W przeciwnym razie Dolny Śląsk zawsze będzie zapomnianym zaściankiem pogranicza, o którym Polska niewiele wie, jakie tu mamy bogactwa i tradycje. Slow Food Dolny Śląsk promuje zasoby i dziedzictwo kulinarne regionu, więc wspierajcie LOKALNOŚĆ, a nie globalność. Nie znajdziecie wielu obcych produktów w najbardziej szanowanych mercado Madrytu lub Barcelony.

***

Oryginalny tekst – tutaj

SPOŁECZNY FANPAGE REAKTYWACJI HALI TARGOWEJ – TUTAJ