Nie, rasizm, jakim go znamy, nigdy nie był, nie jest i nie będzie dobry. Należy go rugować i potępiać. W rasizmie wątek genów i genotypu jest kluczowy. Istnieje często kwestionowane rozróżnienie między ludzkością a pozostałymi organizmami, ale w całej przyrodzie, włączając człowieka, różnorodność genetyczna jest kluczowa. Jednak nie znaczy to, że człowiek musi lub może swobodnie grzebać w genotypie z jednej podstawowej przyczyny: działanie to jest obciążone poważnym ryzykiem szkodliwości, a bieżące badania dowodzą, że skutki tej modyfikacji są opłakane, szkodliwe, złe. Dbanie o geny i ich NATURALNĄ oraz ZRÓWNOWAŻONĄ różnorodność jest więc również kluczowe.

Genotyp – tu na przykładzie kapusty. Wracamy znów do tego tematu dzięki udostępnieniu nam fragmentu tekstu z publikacji naszych członków, za co serdecznie dziękujemy (pełne opracowania dostępne są na zamówienie emailowe).

Dla przeciętnego, masowego konsumenta wyrazy GENOTYP i GEN są niestety mało ważne i mało zrozumiałe. A jednak taki konsument nieświadomie bazuje na nim i korzysta z jego pozornych dobrodziejstw poszukując w sklepach zróżnicowanych warzyw i owoców, mięsa, ryb, pieczywa, kiszonek itd. No bo przecież…to nudne jeść codziennie tę samą kapustę, prawda…?

Nie, dla nas wcale nie byłoby to nudne, choć i tak nadal można mieć te różnorodność bez modyfikacji genetycznych, a tylko z naturalnymi mieszańcami. Na tym polega wartość dobrego, czystego, uczciwego, lokalnego produktu, że jego smak chce się poczuć bez zbędnych zniekształceń wymyśloną sztuką kulinarną. Tak było na przykład w Polsce w średniowieczu, gdy królowa Jadwiga Andegaweńska i król Władysław Jagiełło jadali jeden główny gatunek kapusty wolnej od pestycydów, również kwaszonej – często kupowano kiszoną kapustę na potrzeby dworu, o czym informują rejestry dworskich wydatków. W marcu temat warzyw – przede wszystkim KAPUSTY I CEBULI – był szczególnie ważny. Później napiszemy o tym więcej.

Geny rządzą dzisiejszą konsumpcją. Z jednej strony inżynieria genetyczna grzebie w nich, aby ‘ulepszać’ przyrodę. Modyfikowane genetycznie warzywa są reklamowane jako bezpieczniejsze, odporniejsze, pewniejsze w uprawie, w efekcie wygodniejsze rzekomo dla wszystkich. Geny są zatem ważne, skoro ich zmiana skutkuje tak wspaniałymi rezultatami, prawda? Ale dziwnym trafem geny przestają być ważne dla masowych konsumentów i producentów, gdy trzeba chronić te ich archaiczne sekwencje, które zapewniają odporność roślin na lokalne warunki klimatyczne i tzw. szkodniki. Geny przestają być ważne, gdy trzeba w Polsce chronić np. średniowieczne warzywa, które jadali Jagiellonowie lub Piastowie, albo gdy trzeba chronić praktyki archaicznego ogrodnictwa, rzemiosła i konsumpcji.

Gdy my piszemy o genach i lokalności krytykując twardo bezrozumną masowość, hipokryzję i import, wtedy ci masowi (bez względu na asortyment) pyskują najgłośniej atakując nasze postulaty i krytykę. Nie rozumieją “dobrodzieje”, że tym nierozumnym atakiem dowodzą tylko swej ślepoty i braku wiedzy (nazywając to delikatnie). Ci sami z resztą szafują określeniami typu “polski” i “regionalny”, “zagrodowy” i “rzemieślniczy”, “farmerski” i “tradycyjny” – jednocześnie robiąc wszystko, aby te wartości zatłuc na amen, jak usiłowali to robić dawniej zaborcy pruscy, rosyjscy i austriaccy, naziści, bolszewicy i staliniści – z dobrym skutkiem, jak widać, bo Polacy, jak mało który naród Europy Środkowej i Wschodniej nie szanuje i nie docenia polskiego dziedzictwa, m.in. GENETYCZNEGO dotyczącego warzyw i wszystkich innych produktów i surowców żywnościowych. Oczywiście są wyjątki, ale bardzo, bardzo nieliczne. Nasza działalność jest ‘niszowa’ (jeśli niszowa jest obecność w ponad 160 krajach świata:) bo w Polsce dbanie o rodzimość i lokalność jest niszowa, a ten fakt mówi wiele o całej reszcie. Jednak wolimy wysokiej klasy niszowość, niż podłej jakości masowość. Niejeden, który ceni te wartości i chce je chronić razem z nami, dołącza do nas.

No, ale oczywiście deklaracje patriotyczne płyną szerokim strumieniem na lewo i prawo. Niestety, nie widzimy tego patriotyzmu w sklepach, a szkoda. Mimo pandemii, hipermarkety nie zmieniają swego profilu, a jarmarki i bazary tylko rozwijają masową, importowaną i przemysłową ofertę mamiąc naiwnych klientów przymiotnikami typu “ekologiczny” albo “lokalny”. Przecież żaden konsument nie sprawdza, a jeśli, to… uznaję się go za pieniacza lub donosiciela, bo przecież to “lokalni rolnicy”. A że ci lokalni sprzedają nielokalne, to już mało ważne.

Dlaczego u Polaków tak silna jest ta bezrefleksyjna niekonsekwencja? Dlaczego patriotyzm jest tylko sztandarowy? Dlaczego tak wielu ludzi pozwala sobie na oszustwa i sukcesywne zeszmacanie wysokich wartości? To pytania retoryczne. Nie zamierzamy tu polemizować, lecz sygnalizujemy nasze troski, opisujemy nasze stanowisko i działania. Na dyskusje (z szacunkiem) zapraszamy na naszych spotkaniach w gronie członków. Tam też rozmawiamy, dlaczego SLOWFOOD.COM JEST PRZECIWNY GMO W ROLNICTWIE I HANDLU SPOŻYWCZYM.

Lobby pro-GMO jest bardzo silne, zasobne, więc stać ich na promocję. Nie zastanawia to nikogo, że skoro jest to tak masowe, to nie może być zrównoważone, jak każdy masowy produkt…? Aby masowy konsument nie czuł się przytłoczony tymi starymi=złymi skojarzeniami dotyczącymi GMO, lobby wymyśliło nowe skróty: New GMO, NBT, GEO. Wiadomo, że nikt już nie wie, o co tu chodzi, więc ignorancja tonie, a w takiej sytuacji łatwo można przepchnąć swoje postulaty, czyli… tak czy siak, genetycznie modyfikowane rośliny użytkowe. Konsument sam jest sobie winny, prócz kluczowej winy producentów, lobbystów i skorumpowanych polityków, że daje się wpuszczać w maliny. Albo raczej w kukurydzę, soję i rzepak GMO, bo te trzy rośliny królują w tej branży, jako monokultury.

Europejskie rolnictwo coraz chętniej otwiera się na te tanie masowe produkty. Weganie, wegetarianie (i nie tylko) jedzą ich mnóstwo i najczęściej są one importowane – masowi konsumenci nie dociekają, skąd jest surowiec oznaczony jako “produkt polski”, bo jedynie pakowany w Polsce. Jeśli ktoś stale i bezkrytycznie twierdzi, że masowy, hipermarketowy i oparty na imporcie weganizm i wegetarianizm są proekologiczne, prospołeczne i prozdrowotne i lepsze od lokalnego, zrównoważonego hodowania i jedzenia mięsa wolnego od GMO i antybiotyków, to to niestety nie ma racji – niechaj najpierw ugryzie się w język, a potem na długo siądzie do lektury i nauki.

NBT New Breeding Technologies

GMO Genetically Modified Organism

GEO Genetically Edited Organism

W Polsce truskawki w zimie, a także latem, ale z masowych upraw, NIE SĄ ZDROWYM POSIŁKIEM. Dietetycy, blogerzy, kucharze, restauratorzy, kateringowcy, przestańcie je polecać! Truskawki te zawierają ogromną ilość pozostałości chemicznych z pestycydów. Z resztą nie tylko w Polsce. Ten sam problem ma cała Europa i Ameryka. Te owoce są ogromnie obciążone pestycydami.Dołącz do SlowFood-com – dbaj o zdrowie oraz lokalną i globalną różnorodność biokulturową.slowfooddolnyslask[@]gmail.com