Chcecie założyć miejskie convivium Slow Food i nie wiecie, jak? A może convivium wiejskie? Decentralizacja jest w Polsce bardzo potrzebna. Badania antropologiczne i urbanologiczne dowodzą, że w Polsce panuje silny terytorializm, co objawia się tym, że mieszkańcy np. Jeleniej Góry nie utożsamiają się z działaniami placówek z Wrocławia, choćby niewiadomo jak były słuszne. I słusznie! Mają rację. Bo tożsamość lokalna nie kieruje człowieka do innego miejsca na Ziemi, niż to, w którym mieszka. Tożsamość regionalna to kolejny, opisany bogato szczebel hierarchii. Na Dolnym Śląsku kształtowała się ona z wielkim trudem. Obecnie przeżywa pewnego rodzaju renesans, ale właśnie w formie tożsamości miejskiej i wiejskiej, mikrolokalnej. Owe tzw. Małe Ojczyzny wzmacniają się dzięki aktywności lokalnych liderów. Robert Putnam, amerykański socjolog, nazywa ich szmucerami i macherami [Samotna gra w kręgle]. Fred Kent, amerykański aktywista i placemaker nazywa ich zealous nuts, tj. pozytywnie zakręceni. Oby więcej takich ludzi wszędzie…
Jak rozwinąć działania typu SLOW FOOD w swojej okolicy? Wystarczą 3-4 osoby i można już myśleć o organizacji czegokolwiek. Musi być na pewno jeden skuteczny lider, osoba ODPOWIEDZIALNA za zgodność działań z regułami i filozofią SLOW FOOD. W małych miastach na Dolnym Śląsku dzieje się BARDZO dużo. Wszędzie tam potrzebna jest idea SLOW FOOD, przypominanie ludziom SMAKU prawdziwej żywności i stylu życia SLOW, blisko środowiska i zmysłów. Mało tego, ta idea tam istnieje od lat, ale pod innymi nazwami albo po prostu bez nazw, bo nie są konieczne. Tak też jest dobrze. Jednak niektórzy łakną nazw, znaków, logo, reguł, struktur i zespołów. Wtedy dobry jest autorytet i wysoka ranga marki SLOW FOOD, która – podkreślamy – jako marka globalno-lokalna (in.słowem gloKalna lub gloKalizacyjna) jest chroniona prawem i objęta troskliwą ochroną.
Na Dolnym Śląsku aż się kotłuje od aktywności. Wioski i miasta kipią od dobrych pomysłów. Generują je elity intelektualne, tzw. klasa kretywna [R.Florida] i bardziej lub mniej umiejętnie ciągną za sobą innych, którzy wchodzą do owych elit i powiększają ich rozmiary. Są takie zapiątki (ang. weekend), że najlepiej byłoby się sklonować, nie wiadomo, które wydarzenie ! 🙂 I tak powinno być, aby ludzie nie musieli kursować autami przez pół województwa, bo to nie służy dobrze ani im, ani środowisku.
Kształtują się już nasze oddziały terenowe . Rolnicy, wytwórcy regionalni powinni w swoich rejonach budować tę rolniczo-kulinarną świadomość, zamiast kursować do stolicy regionu, bo te kursy mają mało wspólnego z ideą SLOW, jeśli są zbyt częste. Nasz cel to wzmacniać mniejsze miasta, by były stolicami obszarów w ramach naszego regionu. Decentralizacja, drodzy Państwo, decentralizacja 🙂 Tak powinna rozwijać się struktura wiejskich i miejskich conviviów pod skrzydłem convivium regionalnego.
W Polsce dzieje się bardzo dużo, ludzie na wsiach robią świetną robotę. Tam wystarcza czasem 1 osoba, aby pociągnąć za sobą pół wsi. Jeśli to się nie uda, też nie jest źle. Niektórzy Polacy od wieków mają jedno główne hobby: OBSERWACJA 🙂 Jak przy telewizorze: oglądają, nie uczestniczą, ale chłoną, czy tego chcą, czy nie chcą. Nie zmusicie nikogo do aktywności.Chodzi o to, by sam do niej dojrzał, wówczas sam do was przyjdzie i włączy się w działania.