Oryginalny tekst – tutaj

Jeśli lokalne bistro nie ma co najmniej jednej kanapki z awokado, to może nie przetrwać na rynku zbyt długo. Która szanująca się restauracja fusion w dużym postindustrialnym mieście nie oferuje w dzisiejszych czasach guacamole jako standardowego dodatku? Prasa na całym świecie poświęciła tysiące kolumn temu przykładowi zielonej super-żywności podkreślając zalety jego regularnego spożywania. W Nowym Jorku, Londynie i Mediolanie otworzyły się bary dedykowane tym cudownym owocom [mimo niezbyt słodkiego smaku awokado jest wg PKWiU klasyfikowane jako owoc tropikalny – red]. Wszechstronne, eleganckie i łatwe w przygotowaniu: jedz więcej awokado, a będziesz zdrowsza/-y i piękniejsza/-y. Czy to naprawdę takie proste? Jaka opowieść kryje się za tym marketingiem?

Organizacja Slow Food Italia informowała już w tym roku o problemach związanych z produkcją awokado w Meksyku, a dziś badamy sytuację na południu, w Chile. Niechaj będzie to jasne: nie jest to próba demonizowania awokado jako składnika, ale zrozumienia systemu produkcji, która go dostarcza i stawianie pytania, czy jest to system, w którym chcemy brać udział. Jeśli spojrzymy na rzeczywiste koszty konsumpcji awokado, nie tylko w kategoriach ceny rynkowej, lecz także ze względu na jego oddziaływanie na środowisko i społeczeństwa, w których jest uprawiane, to czy nadal będziemy je tak ochoczo kupować?

W sprawozdaniu (w jęz. włoskim) w czasopiśmie “Internazionale” niezależna dziennikarka Alicja Facchini opowiada o poważnych problemach przemysłu awokado w Chile, gdzie ich uprawa w prowincji Petorca powoduje suszę, zmuszając ludzi, którzy tam mieszkają, do podjęcia drastycznych rozwiązań w celu zaspokojenia najbardziej podstawowej potrzeby człowieka: pragnienia wody…

Od wielu lat plantacje awokado czerpią z zasobów wody, która powinna należeć się każdemu. Teraz rzeki wyschły, podobnie jak podziemne warstwy wodonośne. Ludzie cierpią z powodu suszy i są zmuszeni wybierać między gotowaniem lub myciem, pójściem do toalety a plastikową torebką, pić zanieczyszczoną wodę…, podczas gdy duże przedsiębiorstwa rolne odnotowują zyski“, mówi Verónica Vilches, “działaczka zmagająca się ze skutkami suszy, która do podlewania drzewa cytrynowego przed jej domem musi używać wody wypuszczonej z umywalki i prysznica; woda, którą wylewa z wiader u podstaw rośliny tworzy gigantyczne bańki, które pękają w tęczowych kałużach.”

Czy guacamole smakuje tak samo, jeśli myślimy o jego rzeczywistych kosztach? I choć nie możemy wziąć na siebie wszystkich bolączek świata, to możemy przynajmniej zatrzymać się, aby pomyśleć o tym, co zdecydujemy się zjeść.

“Aby dostać się na półki europejskich supermarketów, wypolerowane i ładnie zaprezentowane gruszki smaczliwki (awokado) muszą przebyć około 15000 km. W celu zabezpieczenia przed zepsuciem należy je przechowywać w temperaturze 5C, dlatego są transportowane w chłodniach. Z plantacji skrzynki są załadowywane na duże ciężarówki, które jadą do chilijskich portów, głównie Valparaíso i San Antonio, gdzie oczekuje na nie kilkadziesiąt frachtowców.

Podróż przez morze trwa trzy tygodnie: łodzie mijają wybrzeże Ameryki Południowej wzdłuż Peru, Ekwadoru i Kolumbii, przepływają przez kanał Panamski i Atlantyk, wreszcie docierają do Europy, do portów w Algericas w Hiszpanii i w Rotterdamie w Holandii.

Tam awokado przebywają od czterech do siedmiu dni w ogrzewanych komorach, niewykluczone jest także użycie w nich etylenu – gazu wytwarzanego przez skórki owoców, ale w tym wypadku sztucznie przyspieszającego proces dojrzewania. Kiedy owoce osiągną oczekiwany stopień dojrzałości, są wysyłane w ciężarówkach do supermarketów na kontynencie i sprzedawane tak, jakby zostały właśnie zebrane, choć mógł upłynąć cały miesiąc od czasu kiedy zostały zerwane z drzewa.”

Międzynarodowe firmy stojące za łańcuchem dostaw mogą być aroganckie, ale korzystają z braku naszego zainteresowania pochodzeniem żywności. Dopóki konsumenci ignorują szerszy społeczny, środowiskowy i gastronomiczny kontekst stoiska z owocami w lokalnym supermarkecie, dopóty walka jest zbyt łatwo wygrana i zapomniana. Obraz tej sytuacji jest rozległy i nie musimy szczególnie wytężać wzroku, żeby przejrzeć na oczy. Pewna doza wysiłku jest jednak niezbędna. Nie możemy napełniać naszych koszyków i zamawiać z beztroską nonszalancją następnego bajgla z awokado. Czyż nie jest to najwyższy czas, abyśmy podeszli do tematu z większą odpowiedzialnością?

 

Michela Marchi

 

tłum. Ewa Wasilewska, Anna Rumińska

 

Oryginalny tekst – tutaj