W Turynie znaczną część czasu spędzaliśmy tutaj biorąc udział w wykładach i prezentacjach. Nasza przewodnicząca przedstawiła nasze lokalne ogrody slowfoodowe oraz drobne, uczciwe gospodarstwa rolne dążące do modelu ROLNICTWA REGENERATYWNEGO.

Oto piękna edukacyjna wystawa o typach ogrodów oraz o sieci Slow Food Gardens, której jesteśmy częścią. W sieci SFG są zarejestrowane trzy slowfoodowe ogrody dolnośląskie. Chodzi tu o ogrody użytkowe, spożywcze, w których uprawia się żywność (rośliny użytkowe=jadalne) w sposób zrównoważony, bez użycia szkodliwych chemikaliów agroprzemysłu.

Tegoroczna miniona edycja Terra Madre Salone del Gusto zrealizowana została przez sieć międzynarodową Slow Food International oraz Slow Food Italia pod hasłem #RegenerAction. Położyła nacisk na rozwój, wdrażanie, promocję i edukację nt. ROLNICTWA REGENERATYWNEGO, które wywodzi się wprost z takiego samego ogrodnictwa. Ogrodnictwo regeneratywne, czyli odnawialne, to PERMAKULTURA, wyjątkowy rozdział rolnictwa odnawialnego i logicznego ekologicznie – nie chodzi tu o biznes certyfikujący systemu zwanego rolnictwo ekologiczne. Niestety biznes ten pogrążył wiele uczciwych, drobnych gospodarstw rodzinnych z certyfikatem w otchłani masowych podmiotów z zielonym listkiem, którym daleko jest do autentycznej ekologii=ekologiki i dbania o środowisko jako CAŁOKSZTAŁT. To, na czym zależy tym masowym, to tylko ‘listek’, który pozwala im podwyższyć ceny. Zginęli w tej certyfikowanej masie gospodarze, u których listek oznacza czystą żywność (czystą chemicznie!).

W efekcie świadomi klienci przestali wierzyć w ten system certyfikacji, bo przekonali się, że bardzo rzadko stoi za nim autentyczna jakość czystej żywności. Tacy klienci wybierają inne opcje, niejako z zasady i z uprzedzeniami unikają produktów z listkiem. Niestety tracą na tym te drobne, uczciwe gospodarstwa utopione w morzu certyfikowanych podmiotów. Te drobne gospodarstwa oferują nadal dobre produkty.

Obecny fatalny stan środowiska i zdrowia publicznego dowodzi, że jest to główna, najsłuszniejsza ścieżka dalszego rozwoju ogrodnictwa i rolnictwa. Wkrótce okaże się, że konwencjonalni ogrodnicy i rolnicy po prostu będą zmuszeni do przestawienia się na te właśnie ścieżki. Zmusi ich system, a nie etyka lub mądrość. Bo system już wie, że przy tak wysokiej chemizacji plony spadają, a nie rosną, natomiast koszty leczenia konsumentów z chorób żywieniowozależnych są tak wysokie, że państwu nie opłaca się inwestować w taką politykę.

To są niechciane prawdy. W mediach społecznościowych rzadko kto mówi wprost, że nie wystarczy oferować urocze warsztaciki, kolorowe słoiczki i ‘pyszne’ smakołyki. Ważne są SKŁADNIKI i ich uczciwe, a nie medialne pochodzenie. Ważne jest wspieranie drobnych rolników i ODBUDOWA drobnych gospodarstw, nie tylko owocowo-warzywnych, ale także KONIECZNIE mleczno-mięsnych. Na obecnym etapie rozwoju ludzkości nie jest możliwe powszechne, zrównoważone, czyste chemicznie uprawianie owoców i warzyw bez produkcji zwierzęcej. Po prostu NIE JEST TO MOŻLIWE. A skoro ludzkość musi nadal hodować zwierzęta, to musi je też zjadać, aby zachować równowagę produkcyjną. Rozumieją to wszyscy, którzy, jak my, stawiają na uczciwą, etyczną, zdrową żywność, w tym mięso z logicznych ekologicznie, regeneratywnych hodowli szanujących dobrostan zwierząt hodowlanych. Konieczność konsumpcji takich właśnie zwierząt oznacza, że ludzie MUSZĄ JEŚĆ MNIEJ MIĘSA, po prostu.

Problemem globalnym jest bowiem nie to, że jakiś drobny rolnik hoduje krówkę i spożywa/sprzedaje mleko, a inny, równie drobny, hoduje świnki i spożywa/sprzedaje wieprzowinę – oby takich jak najwięcej, bo to właśnie oni mogą zapewnić obornik do upraw owoców i warzyw, z których chętnie korzystają weganie i wegetarianie. Problemem jest, że 1)masowi konsumenci jedzą za dużo masowych produktów, 2) masowe agrofabryki produkują masowo te produkty dla nich, 3) masowe media czerpią zyski z reklamy tego procesu i wspierają go.

Niestety media, zarówno masowe, jak i społecznościowe, idą ramię w ramię z agroprzemysłem i przemysłem farmaceutycznym, więc nie jest w ich interesie promować dobrą, czystą, uczciwą, zdrową żywność, a jedynie ściemę, symulakry – coś, co wygląda, jak marchewki, jabłka lub ogórki kiszone, ale jest po prostu produktem chemizowanym z masowego rolnictwa.
Problemem stał się już także rozwój masowego, konwencjonalnego biznesu burgerów i foodtruck, który karmi siebie tym fatalnym agroprzemysłem, by następnie karmić tychże konsumentów swoimi wytworami masowego przemysłu spożywczego. Problemem jest i to, że ten fatalny przemysł rolniczy i spożywczy negatywnie wykorzystuje wegan i wegetarian do forsowania swych celów karmiąc tę część konsumentów produktami masowymi z nieetycznego importu i nieetycznych, wysoko chemizowanych, szkodliwych upraw. To już jest wielki biznes wegano-wegetariański, którego celem jest drenaż portfeli kultury zachodniej w oparciu o wyzysk rdzennych ludów wytwórczych. Nie jest w jego interesie promocja permakultury lub ekologii.