Kiedyś jeden z naszych mniej świadomych członków, w odpowiedzi na prośbę o wsparcie Afryki w naszej kampanii i zbiórce pieniędzy, rzucił na odczepkę “A co mnie obchodzi Afryka? Nigdy tam nie pojadę, więc uwagę skupiam na sprawach lokalnych”. Tę wypowiedź przerabiamy zawsze na spotkaniach, gdy prezentujemy działalność naszej sieci, bo jest jaskrawym przykładem szkodliwej ignorancji. Pan ów zapomniał, że swoimi wyborami zakupowymi Polacy, jak i wszyscy inni Europejczycy, wspierają lub osłabiają swoje zdrowie tu, wyzysk tam i kondycję środowiska wszędzie. Dlatego piszemy, co dzieje się w Afryce i innych kontynentach, szczególnie w dobie COVID-19.

Krótkowzroczność i partykularyzm nigdy nie przyniosły nikomu nic dobrego. W Polsce ludzie na kilkanaście sposobów korzystają z upraw w Ameryce, Afryce i Azji, choćby poprzez zwiększanie popytu na olej palmowy, cukier trzcinowy i pasze GMO. Te ostatnie w Polsce są DOZWOLONE i każda osoba jedząca masowe mięso spożywa GMO pośrednio. A olej palmowy…. – och, ten jest w nieomal wszystkich masowych słodyczach, ciasteczkach, czekoladkach tym samym na każdym jarmarku, festiwalu lub festynie. A cukier trzcinowy… – och, silne jest jego lobby, które wyparło cukier burakowy i wmówiło konsumentom, że trzcinowy jest zdrowszy od burakowego, co jest nieprawdą.

Dlatego zawsze zachęcamy producentów i rolników, żeby:
– nie używali produktów z olejem palmowym,
– nie używali cukru trzcinowego, a raczej burakowy albo lepiej, burakowy nierafinowany z Czech,
– nie stosowali pasz GMO ani nie spożywali mięsa konwencjonalnego, a zastąpili je innymi źródłami białka albo mięsem z lokalnych hodowli wolnych od pasz GMO.
Gdybyśmy wszyscy solidarnie i lojalnie, jak przysłowiowy jeden mąż i jedna żona, odmówili kupowania ww. produktów, popyt na nie zmalałby, a ich producenci poszliby po rozum do głowy. Dopóki jednak przez zwykłą wygodę konsumenci kupują te produkty (nawet członkowie SlowFood.com popełniają niestety te błędy), dopóty jest on produkowany, lasy deszczowe wycinane, grunty grabione, ludzie wypędzani, zwierzęta zabijane.
ZaSlowFood.com:
“Świat koncentruje się na radzeniu sobie z pandemią COVID-19, a międzynarodowe firmy nadal eksmitują społeczności ze swoich ziem niszcząc ich życie i suwerenność, tylko po to, by zwiększać areały upraw monokulturowych, np. palmy olejowej i trzciny cukrowej w Afryce lub soi GMO w Ameryce Południowej.”
Więcej:
W Polsce termin “land grabbing” tłumaczy się jako “transgraniczny proces przejmowania faktycznej kontroli nad znacznymi obszarami gruntów rolnych. W literaturze z zakresu nauk ekonomicznych “land grabbing”¹ jest z reguły utożsamiany z nabyciem własności lub dzierżawą wielkich areałów gruntów rolnych przez podmioty pochodzące z innych państw (czynnik transgraniczny) w celu produkcji żywności, pasz i biopaliw. Ujęcie problematyki skupia się na sposobie i trybie realizacji transakcji prowadzących do zmiany podmiotu uprawnionego do gruntu lub podkreśla ekonomiczno – społeczne następstwa procesu. Za podstawowe konsekwencje zjawiska uznaje się ograniczenie możliwości niezależnego prowadzenia gospodarstw rolnych i prowadzenia działalność rolniczej przez lokalnych producentów. Dalsze skutki dotyczą ograniczenia możliwości korzystania z pozostałych zasobów naturalnych (w szczególności zasobów wodnych), faktycznej zmiany przeznaczenia gruntów, osłabienia bezpieczeństwa żywnościowego i suwerenności żywnościowej w państwach miejsca inwestycji, degradacji środowiska naturalnego (plantacje monokulturowe).”²
¹ Omawiane zjawisko nazywane jest w polskiej literaturze przedmiotu jako „zawłaszczanie ziemi”, „grabież ziemi”, „masowy wykup gruntów”. Określenia te są stosowane z reguły w naukach ekonomicznychi pozaprawnych naukach społecznych (jak nauka o polityce, socjologia). Nie są one odpowiednie dla nauk prawnych, dlatego tu stosowane jest pojęcie anglojęzyczne.
² R. Pastuszko, Land grabbing. Podstawowe zagadnienia prawne, w: Studia Iuridica Lublinensia vol. XXVI, 1, 2017, s. 147-156.
Dziękujemy pani Annie Rumińskiej za informację i tłumaczenia.
Fot. Alberto Prina