“Zbiór zbóż na wielu polach można ułatwić przez wcześniejszy oprysk przedżniwny herbicydem totalnym” – tak pisze doradczy portal rolniczy. Macie może ochotę na kaszkę-jaglankę lub kaszkę-mannę po oprysku totalnym…? Tak, mowa tu o oprysku na np. proso (kasza jaglana), grykę, pszenicę, jęczmień, rzepak…
Pamiętacie ten piękny, sentymentalny już widok snopków zbóż na polach? Stały one po to, by zboże doschło. Niejeden malarz uwiecznił je na swych malowidłach, jak choćby Włodzimierz Tetmajer.
Rolnicy wykształcili wiele rozmaitych sposobów układania snopków, aby łodygi przykrywały kłosy chroniąc je przed ewentualnym deszczem. Chodziło wszak o to, by kłosy wyschły. Snopki stawiano jednak rozmaicie – niektóre regiony wykształciły bardziej złożone, a inne – mniej złożone techniki. Prócz technik wykształcono też piękne, rodzime nazwy: kopica, stertka, mendel, mundelik, półkopka, kuczka, kucka, kośka, kupeczka, kupa, kupka, kopka, klubka, kokoszka, kogutek, babka, stucha, toćka, toczka, kozioł, postawka, szczutek, lalka, gromadka, kobyłka, konik, słonik, dziobka, rząd, rządek, piątka, piętak, dwunastka, dwunastek, tuzin, haka, sztyga, styga, śtyka, popa... Artykuł z jednym z numerów czasopisma etnograficznego “Lud” doskonale to opisuje. Również Polski Atlas Etnograficzny dokumentuje te wspaniałe pomysły, po których zostały już tylko wspomnienia. To wielka strata w imię tzw. cywilizacji. Czy nam się to opłaciło? Bynajmniej. Ktoś powie: “w zamian za to mamy osiągnięcia w postaci technologii agroprzemysłowych” – jjjjjasne…, ale czy z perspektywy czasu to naprawdę nas tak bardzo uraduje i… uratuje…?
Obecnie nie ujrzycie snopków, lecz opryski – to “nowoczesny” sposób na dosuszanie ziarna. Na tym właśnie polega desykacja z łac. desicare – dosuszyć, skrajnie wysuszyć.
Są w Europie tacy, którzy twierdzą, że desykacja jest konieczna. Tutaj w linku możecie przeczytać, na czym polega desykacja, czyli przedżniwny oprysk zbóż herbicydami (m.in. roundapem) – ok. 2 tyg. przed zbiorem. Niektóre herbicydy (np. roundap) zawierają glifosat, którego obecność fatalnie wpływa na środowisko naturalne i zdrowie ludzkie. Mimo to owi “niektórzy” nadal twierdzą, że desykacja jest konieczna – również pomimo faktu, że glifosat pozostaje w ziarnach i pojawia się potem na naszych talerzach.
Niektórzy twierdzą nawet, że przesadzamy. My uważamy inaczej, bo podobnie, jak wszyscy świadomi konsumenci, których zrzeszamy, nie chcemy jeść zbóż, pseudozbóż (np. gryki lub amarantusa) ani olejów z herbicydami. Nie chcemy też, by te produkty jadły nasze dzieci. Wolimy jeść żywność bez glifosatu, czyli ekologiczną, co obecnie w Polsce oznacza konieczność certyfikacji. Jednak im więcej jej zjemy, tym będzie ona powszechniejsza i tym samym tańsza. Nawet, jeśli dzięki lobbingowi “badaczy” finansowanych przez koncerny herbicydowe okaże się za rok lub dwa, że glifosat nie jest szkodliwy, to nadal nie będziemy chcieli jeść żywności po desykacji, ponieważ domyślamy się, że herbicyd w płynie nie jest smacznym napojem. Wolimy żywność NATURALNĄ, nawet jeśli ma jej być mniej, ponieważ żywność naturalna lepiej odżywia i w efekcie je się mniej, a lepiej – a to sprzyja wszystkim i wszystkiemu.
Pamiętajcie, certyfikaty wydaje się na PRODUKTY – każdy z osobna. To, że gospodarstwo produkuje ekologiczne (=certyfikowane) siano, nie znaczy, że produkuje też ekologiczne sery od krów karmionych tym sianem. O certyfikaty możecie w każdej chwili spytać każdą z dziewięciu jednostek certyfikujących – wystarczy znać nazwę producenta lub numer certyfikatu i nazwę jednostki certyfikującej. Na naszej www oraz w naszej grupie “Dolnośląska Kooperatywa Ekologiczna” można znaleźć ich listę.
Podpiszcie petycję przeciw stosowaniu glifosatu w europejskim rolnictwie: tutaj
***
Fotografia otwierająca: mąka z płaskurki (archaicznej pszenicy) zestawiona ze śnieżnobiałą mąką kartoflaną
Rysunek: J. Grocholski, Formy przesuszania zżętych zbóż w polskich gospodarstwach chłopskich w XIX/XX w., [w:] Lud, t. XLVII 1962.