Jedząc obiad w Polsce jesteś bezpośrednio, poprzez swój talerz, powiązana/y z rolniczym przemysłem innych krajów. Masz bezpośredni wpływ na kształt i zakres tego rolnictwa, a także masowego handlu spożywczego w rękach zaledwie kilku potężnych koncernów.

Jeśli więc zamawiasz posiłek z mięsa w jakiejś wyrafinowanej lub regionalnej restauracji i zamierzasz zapłacić za posiłek, zapytaj najpierw, CZYM KARMIONE były zwierzęta, z których mięso chcesz zjeść. W 100% przypadków szefów w Polsce nie usłyszysz odpowiedzi. Nie wiedzą. Nie interesuje ich to. Uznają ciebie za pieniacza lub czepialskiego, ale siebie za wysokiej klasy szefów chwalących się swoimi stekami lub policzkami wołowymi.

DOŚĆ MIĘSA BEZ INFORMACJI O PASZY!

Zapłacisz za GMO i zjesz GMO, które jest dość tanie, bo jest to GMO z krajów, gdzie wyzyskuje się ludzi i środowisko. Zapłacisz im za wyzysk ludzi, którzy pracują na plantacjach w Brazylii i innych krajach upraw. Zapłacisz im za wypalenie lasów deszczowych pod uprawę soi i kukurydzy, bez względu czy to Azja, czy Ameryka Południowa. Za co chcesz płacić, zastanów się. Może wolisz płacić za lokalną hodowlę i uprawę, by twoje pieniądze trafiły do lokalnych rolników niedaleko twojej miejscowości? Może jednak wolisz wspierać swoją gminę, a nie koncern amerykański, brazylijski lub azjatycki? Swoim widelcem i portfelem decydujesz właśnie o tym. Również, gdy sam kupujesz mięso w markecie – polskim lub zagranicznym. Tak, właśnie z tym małym widelcem w ręce możesz być patriotą.

Spytaj więc w restauracji, ale przed zamówieniem, dlaczego tak dużo masz za to zapłacić, skoro to mięso podłej jakości? Płacisz za transport? To ma sens? Nie ma. Szef chwali się jego autorskimi “wołowymi stekami z grilla” importowanymi z USA, Nowej Zelandii lub polskiej rzeźni? To tak, jakby chwalił się, że oferuje klientom soję i kukurydzę GMO, że oferuje klientom zapłacenie wypalenie lasów deszczowych i ogromną emisję CO². Bierzesz naprawdę w tym udział chcąc zamówić to mięso? Nieuczciwe restauracje w Polsce zarabiają na twojej niewiedzy i beztrosce oraz na ich ignorancji i nieuczciwości. To dziwne, że chcesz tak właśnie wydawać swoje pieniądze, by je potem wyrzucić ponownie na leczenie siebie lub swych dzieci.

Nie wystarczą w Polsce deklaracje, że jest się “eko” lub “fine dining”, że jest się topszefem, masterszefem lub innym superszefem, by być autentycznie wartościowym kucharzem, którego charakteryzuje świadomość konsekwencji podania produktu i jego relacji z miejscem i ludźmi wytworzenia i transportu. Bez tego jest się tylko SZEFEM ŚCIEMY, a nie Szefem Kuchni. Na to określenie trzeba zasłużyć. Ty, jako konsument/ka, płacisz właśnie za to.

Nie mają wartości kuchnie z takimi lub innymi gwiazdkami, jeśli ich masowe i wysoko opłacane potrawy, rzekomo elitarne, oparte są na masowych i przede wszystkim importowanych składnikach przywożonych z korporacji i koncernów wyzyskujących ludzi i środowisko w miejscu pochodzenia.

FINE DINING według kryteriów rozumnej i etycznej gastronomii to coś zupełnie innego, niż proponuje dziś większość masowych, konwencjonalnych szefów kuchni wraz z ich poplecznikami, tj. dziennikarzami, blogerami, naukowcami rozlicznych wydziałów. Wszyscy oni starają się mocno przekonać nieświadomych konsumentów, że “fine dining” i “najwyższa jakość” to wymyślanie pęsetowych potraw lub w rafinowany sposób opiekanych mięs pozyskanych ze zwierząt, których pasza nikogo z nich nie interesuje, a jest to najczęściej pasza GMO pochodząca z Brazylii i USA, ewentualnie z bliższych nam krajów, pasza wysoce szkodliwa i nieetyczna.
 
Rzetelny ruch SlowFood.com, który reprezentujemy, nie ma z tym absolutnie nic wspólnego. Odcinamy się od wszystkich, którzy wciskają ten kit odbiorcom.
www.slowfood.com

 

www.terramadresalonedelgusto.com