Ach, ten zabytkowy, archaiczny twaróg prawdziwy, czyli ze zsiadłego niepasteryzowanego mleka od krów lokalnych ras bydła… Rzecz unikatowa dziś.

Nawet jeśli ktoś robi biały ser z mleka surowego (co jest absolutną rzadkością) i nazywa go twarogiem, to niestety nie ma racji. Nie jest to twaróg, gdyż nie jest wytwarzany z mleka zsiadłego, a jedynie w sposób przyspieszony, czyli poprzez dodanie podpuszczki. Innym słowem taki biały ser nie posiada spontanicznych, prozdrowotnych bakterii kwasu mlekowego zwielokrotnionych w procesie kiszenia (=zsiadania!) mleka. Mało tego, jeśli ten ktosik robi ten swój biały ser rzekomo-twaróg z mleka od wysokomlecznych krów importowanych ras bydła, które przyczyniają się do zaniku historycznych ras rodzimych, to najzwyczajniej wprost WYKAŃCZA polskie dziedzictwo rolnicze i kulinarne i rodzimy, najsilniejszy genotyp, bo przystosowany od wielu wieków do naszego terytorium i warunków siedliskowych.

O to musisz pytać, jeśli szukasz twarogu prawdziwego, naturalnego, bez przemysłowych dodatków, tj. ww. podpuszczki, która w dodatku, co gorsza, często NIE POWINNA BYĆ nazywana podpuszczką, gdyż jest preparatem mikrobiologicznym wytworzonym z czarnej pleśni grzyba Aspergillus niger – nazywana jest podpuszczką mikrobiologiczną i polecana wegetarianom – nie obchodzi tu nikogo, że często jest to preparat GMO. Nasza sieć Slow Food nie akceptuje serów wytwarzanych w ten sposób. Nie jest to twaróg, lecz młody biały ser podpuszczkowy.

Naukowcy, celebryci i dziennikarze serowarscy (o serowarach nie ma już sensu wspominać, bo to przemysłowa masówka pod szyldem bio, eko, regionalny, farmerski, lokalny, zagrodowy itp.ściemy) powinni poczuć wyrzuty sumienie, że fałszują historyczną, słowiańską nazwę TWARÓG, wspierają wprowadzanie konsumentów w błąd oraz promują agroprzemysł. Absolutnie nie bierzemy udziału w tym oszustwie, i właśnie dlatego tak nas tamci nie lubią. No cóż, jeśli ktoś:

– przyjmuje sponsoring koncernów i jest stale przez nich lobbowany (jak masowe nierzetelne uczelnie),

– albo nabrał kilkunastu kredytów na “rozwój serowarni” i musi je spłacać (jak masowi serowarzy),

– albo karmiony jest przez kolesiostwo producentów, których reklamuje (jak maluczcy celebryci kulinarni),

– albo opłacany jest przez producentów, o których wyrobach pisze (jak pseudodziennikarze kulinarni i puści blogerzy),

– …

…to nie ma ani wolności, ani racji, ani autorytetu. Ma tylko smutny widok w lustrze i moralnego kaca.